Do odważnych świat należy

Już od dłuższego czasu marzyła mi się pomadka w odważnym, bardzo wyrazistym kolorze, ale za każdym razem gdy weszłam do sklepu to wychodziłam z niego z niemal identycznym odcieniem jaki już posiadałam w domu. Bywało, że nie potrafiłam się przełamać i wybrać czegoś innego, ale bardzo często działo się tak z powodu braku odcienia, który by mi odpowiadał. W końcu nie do każdego pasuje krwista czerwień i nie do każdego krzykliwy róż.
   Najgorsze z tego wszystkiego, że na drogie kosmetyki mnie nie stać, a z tych tańszych to wszystko jest niemal na jedno kopyto i za dużego wyboru to nie ma. Zaryzykowałam więc z firmą Oriflame i nabyłam u nich pomadkę za 6,90 w kolorze warm fuchsia. Ciekawi Was recenzja? Zapraszam!

zdjęcia robione telefonem oraz aparatem fotograficznym:

jak widać różnica w kolorze spora... a pomadka nie jest ani aż tak różowa, ani aż tak fioletowa.
Powiedziałabym, że coś pośredniego pomiędzy tymi dwoma kolorami.

To mój pierwszy tak odważny kolor, zazwyczaj używam nudziaków i wszystkiego co zostało wymieszane w jakimś stopniu z kolorem brązowym. Wybieram te odcienie instynktownie uważając je za bezpieczne. Pozbawiam się w ten sposób radości kupowania, bo jestem najwyżej zadowolona z zakupu, ale nie szczęśliwa. Zadowolenie ustępuje bardzo szybko, zazwyczaj już w domu kiedy to uświadamiam sobie, że kupiłam niemal to samo i ani odrobinę nie zaszalałam. A teraz jestem naprawdę szczęśliwa, ponieważ trafiłam na coś, co mi w dodatku pasuje ;-)

Dla porównania daję dwa zdjęcia. Zostały one zrobione aparatem, w tym samym miejscu i z jakimś pięciosekundowym odstępem czasu, w dodatku bez zmieniania ustawień aparatu. Bunt maszyn...

Pomadka do najtrwalszych nie należy. Ściera się ja byle czym- ja swój mazak z ręki usunęłam ścierką, bo akurat byłam w kuchni i zeszło bez większych problemów. Można się więc spodziewać śladów na zębach jeśli się jej zbyt dużo nałoży. Musicie mi jednak wybaczyć, że na ustach jej nie zademonstruję, ponieważ mam zajad i brzydko to wygląda :/

Dobrze. Skoro już wiecie, że zbyt trwała to ona nie jest, pora na plusy. Na pierwszym miejscu oczywiście cena, przy której spodziewałam się czegoś, co mi się na ustach będzie rozwarstwiać i brzydko wyglądać, ale jestem miło zaskoczona- to się nie dzieje. Pomadka całkiem nieźle nawilża usta i przyjemnie je wygładza. Opakowanie: tradycyjne.

   Polecam. Pomadki z serii Pure Colour są tanie, ładne i zadziwiająco dobrej jakości jak na coś tak taniego.


Na koniec pozwolę sobie jeszcze nieco bardziej określić kolor mojej pomadki:


Oto prawdziwa fuksja i jeden z jej kwiatów (patrz strzałka), którego kolor najlepiej oddaje odcień warm fuchsia na ustach. Swoją drogą... dostałam kiedyś szczepkę nieco podobną do tej, ale niestety mi się nie przyjęła...

źródło obrazka: fuksja

4 komentarze:

  1. Ja ostatnimi czasy coraz śmielej sięgam do wyraziste kolory. Mam jedną pomadkę czerwono-różową, pomarańczową i niedawno kupiłam sobie koralową. Bardzo podobają mi się mocniej podkreślone usta, może to już efekt skończonej 30-stki? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ja jestem jeszcze przed, ale wiesz, u każdej z nas pewnie kiedy indziej się to zaczyna ;-)

      Usuń
  2. Bardzo ładny kolor. Szkoda, że nie pokazałaś go na ustach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety w dalszym ciągu mam problem z zajadem :/

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz ;-)

Interesujące mnie blogi odwiedzam i komentuję z własnej woli ;]

Ważne!

Zdjęcia, na których został umieszczony adres tej strony, są mojego autorstwa. Proszę o nie kopiowanie ich bez mojej zgody.