Zniszcz ten dziennik- pierwsze wrażenia

Na dworze wieje, a ciśnienie leci na łeb na szyję. Odczułam to na sobie w porze obiadowej, kiedy to omal nie zasnęłam nad talerzem. Na szczęście mój Kochany Mąż zrobił mi pyszną, mocną kawę z dużą ilością mleka, która raz dwa postawiła mnie na nogi i spokojnie mogliśmy obejrzeć film przed jego wyjściem do pracy ;-)
   Wracając jednak do sprawy tytułowego dziennika... Pierwszy raz natrafiłam na niego w kiosku, wzięłam do ręki, uznałam za ciekawy, a następnie odłożyłam na półkę. Nie dał mi jednak łatwo o sobie zapomnieć i zaczęłam szukać o nim informacji w internecie. To co znalazłam wystarczyło bym zechciała go kupić:



Mój dziennik tak ładnie już nie wygląda, ponieważ ochoczo zabrałam się za niszczenie go i właściwie nie planowałam tutaj o nim pisać, lecz podług jednego z moich noworocznych postanowień zdecydowałam się na zrobienie tego. O swoich postanowieniach napiszę nieco później... ;-)


Powiem tak: nie miałam pojęcia, że coś jest w stanie zainteresować mnie do tego stopnia, bym zaczęła kreatywnie myśleć i to w dodatku o destrukcji jakiegoś przedmiotu. Z natury raczej się do nich przywiązuję (szczególnie do znalezionych kamieni) i jest mi po prostu żal się z nimi rozstawać. W dodatku, jako że jestem swojego rodzaju molem książkowym, zniszczenie książki jest dla mnie po prostu profanacją. Poza tym, nie wiem dokładnie z czego ów dziennik został wykonany, ale... ekolodzy również nie będą zachwyceni jeśli to kiedyś było drzewem. Na wszelki wypadek zainteresuję się jakąś akcją z ich sadzeniem, bo sumienie nie da mi żyć...
   Przy okazji niszczenia dziennika dowiedziałam się, że jestem zdrowo szurnięta, a cała ta "zabawa" w ogóle nie ma sensu. Osoby, które do tej pory udało mi się poprosić o pomoc nie wyraziły nawet chęci, żeby zrozumieć o co chodzi, a co dopiero, żeby mi pomóc! Aczkolwiek mój mąż, który z początku krzywo na mnie patrzył, chętnie się do tej "zabawy" przyłączył i nawet zaczęło go to bawić, a więc chłopina najwyraźniej zrozumiał o co chodzi (i jak tu go nie kochać?). Ja sama podchodziłam do tego wszystkiego z pewną rezerwą, ale po obejrzeniu kilku filmików i zobaczeniu co inni ludzie wyprawiają, przestałam się hamować. W końcu chodzi tu o kreatywną destrukcję, o uruchomienie swojej wyobraźni i wyrażenie emocji. Kto wie, może uchroni mnie to w przyszłości przed wizytą u psychiatry...
   W każdym razie z dziennikiem jeszcze nie skończyłam, nie zrobiłam nawet większości zadań w nim zawartych, ale zamierzam. Na razie wygląda on jeszcze w miarę normalnie, ale jak już z nim skończę, udokumentuję całe swoje dzieło w kolejnym poście z tej serii ;-)

Jutro poniedziałek. Mam nadzieję, że jesteście do niego dobrze przygotowane?


źródło obrazka: zniszcz ten dziennik

5 komentarzy:

  1. Mam go , na początku wykonywałam dużo zadań, a teraz sobie leży i czeka na moje natchnienie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam o tym Dzienniku, ale nie przekonał mnie :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Dużo słyszałam o tym dzienniku i myślę, że zakupię go niebawem :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz ;-)

Interesujące mnie blogi odwiedzam i komentuję z własnej woli ;]

Ważne!

Zdjęcia, na których został umieszczony adres tej strony, są mojego autorstwa. Proszę o nie kopiowanie ich bez mojej zgody.